Od dawna o tym marzyłam, ale bałam się spróbować. Trochę zmusiła mnie do tego kroku zbliżająca się wystawa, na której chciałam pokazać coś nowego. Wybrałam na początek mały rozmiar obrazka, poczytałam na zaprzyjaźnionych blogach i odważyłam się.
Na pierwszy ogień poszedł materiał Belfast 32ct. Haftowałam co dwie nitki, czyli rzeczywisty rozmiar krzyżyków jest taki jak na kanwie 16ct. Może dla mnie ciut za duże te krzyżyki, ale efekt bardzo mi się podoba. Na lnie haftuje się bardzo przyjemnie, igła miękko przekłuwa materiał. Tylko na samym początku trzeba się mocno skupiać i liczyć nitki, z czasem oczy się przyzwyczajają i haftowanie jest już całkiem naturalne. Musiałam trochę zmienić moje zwyczaje hafciarskie i zapełniać krzyżykami powierzchnie tworzące całość, zamiast skakać po hafcie, bo tak po prostu trudniej się pomylić.
Jak skończę ten kawałek Belfastu skuszę się chyba na inne rodzaje, może gęściejsze, ale na pewno już z lnu nie zrezygnuję.


